Leontyna Szerszeń to chodzące szczęście. Swoje 90. urodziny świętowała tylko w gronie najbliższych, a mimo to na balu zorganizowanym z okazji jej jubileuszu bawiło się ponad 100 osób.
Od 50 lat w Trutnowach mieszka nestorka rodu Szerszeń. Pani Leontyna w poniedziałek skończyła 90 lat, ale impreza urodzinowa odbyła się już w sobotę.
- To była dla mnie ogromna niespodzianka. Był to niezwykle wzruszający dzień – szczególnie, że zjawili się wszyscy najbliżsi członkowie mojej rodziny. Mamy dziś poniedziałek, a ja jeszcze nie mogę dojść do siebie. Nic dziwnego, bo z urodzinowego przyjęcia wróciła do domu dopiero bladym świtem. Każdemu jubilatowi życzę podobnych przeżyć, które sama doświadczyłam w miniony weekend – mówi nam zacna jubilatka.
Pani Leontyna urodziła się na wschodnich rubieżach Polski – we wsi Wojny- Pogorzel w obecnym województwie podlaskim. Mając 12 lat straciła tatę – Wincentego.
- Tata wracał do domu, był już na podwórku, kiedy zastrzelili go niemieccy żołnierze. Okazało się, że pomylili go z człowiekiem, który im wcześniej uciekł. Życie z dwójką dzieci nie było łatwe, dlatego mama zabrała mnie i młodszego brata Józka do ciotki, mieszkającej w Czyżewie. Stamtąd na początku lat 50. wyjechałam na „zachód”. Trafiłam do Pietrzwałdu koło Sztumu, gdzie mieszkała kolejna siostra mojej mamy. Tam znalazłam pracę sezonową w Państwowym Gospodarstwie Rolnym i tak zostałam – opowiada nam Leontyna Szerszeń.
Do tego samego PGR-u, wspólnie z kolegami ze szkolnej ławy, przyjechał późniejszy małżonek Pani Leontyny – Mieczysław, który chciał dorobić w czasie wakacji.
- Cóż powiedzieć… , razem z koleżankami oczarowałyśmy chłopaków, którzy zostali tam już na dobre – żartuje nasza rozmówczyni. – Ślub wzięliśmy w 1953 roku w Sztumie. Kiedy pierwsza córka miała 3 miesiące, mąż poszedł na 3 lata do wojska. Wspólnie z ciotką i jej mężem wyjechaliśmy w okolice Lęborka, do wsi Krępkowice, gdzie pracowałam w kolejnym PGR. Po powrocie z wojska mąż dołączył do nas i wspólnie pracowaliśmy w tym samym gospodarstwie. Nie trwało to długo, ponieważ postanowiono zlikwidować obory, przez co zabrakło dla nas pracy. Wtedy znaleźliśmy w gazecie informację, że rozbudowuje się PGR w Trutnowach. Tak też sprowadziliśmy się na Żuławy, gdzie mieszkam już pół wieku – kontynuuje seniorka.
Państwo Szerszeń wychowali 10 dzieci. Pani Leontyna doczekała się natomiast po 14 wnuczek i wnuków oraz 16 prawnuczek i 12 prawnuków.
- Praprawnucząt jeszcze nie mam, bo nie dorosłam do tego – żartuje jubilatka. – Przy wychowaniu tak dużej gromadki dzieci nikt nam nie pomagał. Wspólnie z mężem pracowaliśmy i jakoś sobie radziliśmy. Jestem już na emeryturze, życie mam dobre. Jestem szczęśliwa, że mam tak kochającą rodzinę. Sił mi nie brakuje, dlatego zajmuję się jeszcze kwiatami w ogrodzie i robię skarpety na drutach dla moich wnuków, ale też sąsiadów i znajomych. Rodzina sprezentowała mi „przyjaciela”, z którym mogę chodzić na spacery. Mam oczywiście na myśli …laskę, która bardzo ułatwia chodzenie.
Jubilatkę z życzeniami odwiedził wójt Janusz Goliński.
- Spotkanie z Panią Leontyną, która swoim poczuciem humoru zaraża chyba każdego spotkanego człowieka, było dla mnie bardzo miłym wydarzeniem. Moim zdaniem właśnie tak powinna wyglądać jesień życia każdego seniora – zdrowa i radosna w otoczeniu kochającej rodziny. Jubilatce raz jeszcze życzę kolejnych lat spędzonych właśnie w takiej atmosferze. Mam nadzieję, że niebawem nadarzy się kolejna okazja do wspólnego spotkania – życzy Janusz Goliński.