Wczoraj okazję do świętowania miała Pani Genowefa Budzyń. Mieszkanka Cedrów Małych obchodzi w tym roku 96. urodziny. Historia jej życia jest tak ciekawa, ale zarazem pełna dramatycznych zwrotów, że zainteresowałaby niejednego filmowca.
Mieszkanka Cedrów Małych wywodzi się z rodziny Lechów. Urodziła się we wsi Poddołchy w powiecie Rawa Ruska. Mama pracowała na gospodarstwie, a tata był gajowym. W okresie II wojny światowej los nie był łaskawy dla rodziny Lechów. Po przyjściu ruskich cała rodzina miała zaledwie 30 minut, żeby zabrać najpotrzebniejsze rzeczy i wynieść się z domu. Jak opowiada nam jubilatka zabrali niewiele, ponieważ trzeba była zająć się jeszcze młodszym rodzeństwem. Wysiedleńcy przez trzy tygodnie jechali na wschód. Trafili do ogromnego lasu, gdzie na nowych mieszkańców czekał tylko jeden barak. Zamieszkało w nim kilkanaście osób. Pani Genowefa musiała pracować w lesie. Na wyrąb była za słaba, dlatego zajmowała się robotami porządkowymi. Jak dla każdego zesłańca był to trudny czas. Brakowało jedzenia. Robotnicy dostawali zaledwie 50, a dzieci 30 dag chleba. Jakby tego było jeszcze mało w lesie wybuchł pożar i strawił również ich „dom”.
– Czekając na nowy przydział baraku kilka dni musieliśmy spędzić pod gołym niebem. W lesie nie zagościliśmy za długo. Wywieźli nas na wyspę, z której nie było żadnej drogi ucieczki – opowiada mieszkanka Cedrów Małych.
Ich tułaczki nie było końca. Z wyspy rodzina Lechów trafiła do kołchozu, w którym przepracowali 4 lata. Tu też głód zaglądał im w oczy, bo za pracę dostawali mąkę. Wędrówka zakończyła się dopiero po wojnie. Z dalekiego świata do ukochanej Polski jechali sześć tygodni. Zatrzymali się w Szczecinie. Ale ich docelowym miejscem na ziemi okazały się Żuławy Gdańskie. Po przebytych tysiącach kilometrów miłość swojego życia – Tadeusza – Pani Genowefa poznała dopiero na Żuławach. Wspólnie zajęli się pracą na gospodarstwie rolnym. Wychowali córkę i trzech synów. Nestorka rodu doczekała się 9 wnucząt, 15 prawnucząt i 2 praprawnuków.
- Babcia jest nieco słabsza, ale w wolnych chwilach w dalszych ciągu robi na drutach. Pamięć jej dopisuje i myślę, że tego mógłby jej pozazdrościć niejeden 60-latek. Pierwsza impreza urodzinowa już za nami. Zjawili się na niej członkowie rodziny i sąsiedzi. Radość babci była ogromna – szczególnie, że w dalszym ciągu jest osobą bardzo towarzyską. Obdarowana została bukietami kwiatów. Jest to dla niej wspaniały prezent, bo bardzo kocha kwiaty – mówi nam wnuczka Sylwia.